Wspomnienia ks. Zbigniewa Chabra, organizatora I Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną Górę

zbigniew chaberPielgrzymka nie może istnieć bez służby, a całe życie jest pielgrzymowaniem. Jesteśmy w drodze. Jan Paweł II często mówiło do młodzieży: czeka was droga…Ruch pielgrzymkowy jest specyficzną cechą naszej polskiej religijności. Od wielu już lat także naszej, podlaskiej.

Do pierwszego narodowego sanktuarium na św. Krzyżu, potem na Jasną Górę od wieków pielgrzymowali Polacy. Podlasiacy chodzili do Leśnej, Kodnia – ale nie tylko…

Kiedy po raz pierwszy na trasie pielgrzymki warszawskiej zastanawialiśmy się nad stworzeniem własnej grupy, wydawało się to bardzo trudne, może nawet nierealne. Nie wchodziliśmy jednak w pustkę. Może wiele osób nawet nie wie tego, że tradycja naszego podlaskiego pielgrzymowania na Jasną górę ma już kilkaset lat. Rok temu odbyło się w Przegalinach sympozjum literackie, poświęcone dawnemu dziedzicowi, jednocześnie znanemu pisarzowi epoki baroku Stanisławowi Samuelowi Szemiotowi. Zmarł w 1694 r. Przybył z Litwy. Pozostało po nim m.in. niewielkie dzieło: kronika pielgrzymki na Jasną Górę. Zainteresował się nim ks. Zbigniew Szczepańczuk, obecny proboszcz Górek k. Łosic. Kiedyś w „Wiadomościach diecezjalnych” opublikował je. I cóż się okazało? Oto w połowie XVII wieku z Przegalin furmankami wyruszyła grupa ludzi pod przewodnictwem swojego dziedzica na Jasną Górę! Trudno powiedzieć, czy była to pierwsza pielgrzymka z Podlasia – ale było to na pewno jeszcze przed tym, zanim powstała pielgrzymka warszawska. Mamy więc powody do dumy – i zarazem pretekst do nawiązania pewnej więzi historycznej pomiędzy wiekami. Chodziły też piesze pielgrzymki do tronu Czarnej Madonny przez wiele lat z Garwolina i Łaskarzewa. Niestety, przyszły zabory, pielgrzymki zlikwidowano. Ale Podlasiacy pielgrzymowali nadal – tym razem z Warszawą. Ten stan trwał do końca lat siedemdziesiątych XX wieku. O pielgrzymowaniu z Garwolina przez Górę Kalwarię pisał ks. Stanisław Byczyński na łamach ECHA kilka lat temu.

Z warszawskich „siedemnastek”

Moje pielgrzymowanie zaczęło się w 1973 roku w Garwolinie. Wciągnęli mnie maturzyści, pielgrzymujący na Jasną Górę w pielgrzymce warszawskiej. Chodziliśmy w „grupie 14” – tak naprawdę podlaskiej – przez 4 lata. Potem podlaska młodzież wydoroślała, wielu z nich znalazło się na studiach i zaczęło pielgrzymować w grupie akademickiej „17”. Przez kilka kolejnych lat wędrowałem także w tej grupie – pomarańczowej. I tutaj chyba należy szukać początków naszej Podlaskiej Pielgrzymki – samodzielnej, wyruszającej z Siedlec. Sekretarz duszpasterstwa akademickiego w Polsce, rektor kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie ks. Tadeusz Uszyński, nieżyjący już dzisiaj, zaczął mnie namawiać już wtedy do tego, aby tworzyć własną grupę diecezjalną. W efekcie powstała samodzielna, podlaska „17”. Miał ją prowadzić ks. Henryk Tomasik, ale ponieważ w ostatniej chwili otrzymał stypendium naukowe, grupę przejąłem ja. Oznaczono ją jako „17 e”, zaś jej patronką została św. Elżbieta. Grupa został oznaczona kolorem chabrowym. A to dlatego, że wcześniej podlascy pielgrzymi ze swoim duszpasterzem akademickim ks. prof. Stefanem Kornasem wędrowali w grupie białostocko – siedleckiej. Była to grupa niebieska i trzeba było wybrać jakiś odcień tego koloru. Wybrano kolor bardzo podlaski – chabrowy – a najzabawniejsze było to, że dokładnie zgadzał się on z moim nazwiskiem.

W roku 1978, dla nas Polaków przecież tak bardzo pamiętnym, powstała kolejna podlaska „17” oznaczona kolorem szmaragdowym. Prowadził ją ks. Henryk Tomasik. W 1979 roku były już trzy podlaskie „siedemnastki” – trzecią, biało – szmaragdową prowadził ks. Jan Jaworski.

Zatrzymam się chwilkę na roku 1978, bo pielgrzymowanie w nim było wyjątkowo trudno. Z Warszawy na jasną Górę idzie się 9 dni. Zaraz po wyjściu zaczął padać deszcz. Zrobiło się przeraźliwie zimno. Towarzyszył nam porywisty wiatr, który wywracał drzewa, blokujące nam drogę. Dzięki temu, że swoim prywatnym żukiem przybył do nas wtedy ks. Kazimierz Żelisko, budujący wówczas kościół w Łazówku, mieliśmy karetkę, która zabierała pielgrzymów, nie mających już sil do wędrówki. Przewożono ich do bazy, czasem do szpitala. Była to nieoceniona pomoc. W czasie tego pielgrzymowania w strugach deszczu jeden z lekarzy powiedział: – Pan Bóg nas w tym roku jakoś tak szczególnie doświadcza – chyba to ma jakiś sens… Tego roku 16 października Karol Wojtyła został papieżem Janem Pawłem II. Może w tym wyborze była jakaś cząsteczka naszego trudnego pielgrzymowania.

Zaczęła dojrzewać do realizacji myśl o stworzeniu swojej własnej, diecezjalnej pielgrzymki. W listopadzie 1980 r. na zaproszenie bpa Jana Mazura zebrało się 30 księży zainteresowanych organizacją I Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną Górę. Decyzja była jednoznaczna: idziemy. Dokonało się tak wiele w tym czasie. Papieżem został Polak. Pod tchnieniem Ducha, wezwanego na Placu Zwycięstwa, zaczął topnieć komunizm. „Wybuchła” Solidarność. Razem z nami ruszył Wrocław, a potem swoje autonomiczne pielgrzymki zaczęły tworzyć kolejne diecezje.

Wielkim entuzjastą pielgrzymki od początku był ówczesny biskup siedlecki Jan Mazur. On nas wspierał, błogosławił nasze zamysły i był z nami całym sercem. Cieszył się razem z nami. Po pierwszej naradzie ustalono konkrety. Postanowiono stworzyć 12 grup. Zorganizowano kierownictwo pielgrzymki, poszczególne służby. Pracy było bardzo dużo. Trzeba było aż 5 wyjazdów, aby ustalić trasę wędrowania. Chodziło o to, aby jak najdłużej iść na terenie diecezji – aż do Dęblina. Tu przekraczaliśmy Wisłę. Dopiero na miejscu okazało się, że przez drewniany most, będą cy pod opieką wojska, może iść w danej chwili tylko 50 osób. To bardzo wydłużyło przemarsz. Później ten most rozebrano. Wtedy poszliśmy przez Puławy. To tylko 20 km dalej.

Trudno dziś zliczyć ludzi, którzy przez 25 lat przyczyniali się do organizacji pielgrzymki. Nie jest ona konieczna do zbawienia, ale jest na pewno znakiem fascynacji Chrystusem. I to jest piękne.

Była na początku jeszcze jedna bariera – psychologiczna. Pielgrzymi z Warszawy szli 9 dni – tutaj do pokonania mieli dłuższa drogę i 12 dni. Ale i to udało się pokonać. Przez kilka kolejnych lat nanoszono poprawki na trasę – korygowało ją życie.

Od początku duży trud wkładano w organizację służb pielgrzymkowych, szczególnie służby muzycznej. Mieliśmy doświadczenia z pielgrzymki warszawskiej. Zaczęliśmy organizować rekolekcje dla służb, na które przyjeżdżało coraz więcej osób. Zaangażowało się w to wielu księży. Zorganizowano służbę zdrowia, zebrano leki. Zebrało się kilkunastu lekarzy i cala gromada pielęgniarek, studentów medycyny. Utworzono też kuchnię polową, która służy do dziś i znakomicie sprawdza się. Przeszkolono służbę porządkową. Rok 1981 był niełatwy – były problemy z zakupem chleba, ale dzięki życzliwości ludzi nigdy go nie zabrakło pielgrzymom.

Minęło 25 lat od I Pielgrzymki Podlaskiej na Jasna Górę. Zmieniło się wiele wokół. Ale pozostało jedno: pielgrzymka to wędrowne rekolekcje. To pozostało, bo to określa jej podstawowy sens.

Wspomnień jest tak dużo. Wiele książek można by napisać… Myślę, że dobrze by było, gdyby każda grupa miała swoją kronikę pielgrzymowania. Są przecież ludzie, którzy pielgrzymowali od początku. Trzeba to chronić przed zapomnieniem. Są przynajmniej dwie prace naukowe o naszym podlaskim pielgrzymowaniu. Pisał o tym ks. Adam Przywuski – o jej pierwszych15 latach. O pielgrzymce pisał też ktoś z Białej Podlaskiej.

Opracowanie ks. Paweł Siedlanowski