ukrzyzowanieOd wczorajszego wieczoru trwa świętowanie najważniejszego momentu historii. Przeżywamy przejście naszego Pana z tego świata do Ojca. Bóg - Człowiek w swoim „ciele i krwi, duszy i Bóstwie” na nowo oddaje człowieka Bogu i przywraca nam godność królewskich dzieci. Mamy więc święto, ale jeszcze nie czas na radość. Nadeszła godzina mroku. Jezus zanurza się w śmierć, wobec której stajemy porażeni. Wielkopiątkowa Liturgia Męki Pańskiej rozpoczyna się w głębokim milczeniu.

Jedna z dwóch danych celebransowi do wyboru modlitw poprzedzających czytania mówi o uzdrowieniu ludzi ze skażenia spowodowanego pierworodnym upadkiem: spraw, abyśmy wszczepieni w Chrystusa i uświęceni przez łaskę nosili w sobie podobieństwo do Niego, jak z konieczności natury nosiliśmy podobieństwo do Adama. Zjednoczony przez wcielenie z każdym człowiekiem Syn Boży przełamał na krzyżu logikę zła, kochając do końca i mimo wszystko. Ta miłość niesie w kierunku Boga i bliźnich również nas – niegodnych braci Chrystusa, jeśli nie stawiamy jej oporu. Jeśli będziemy oporni, pozostanie bezbronna wobec naszej wolności, niepokojąc swą obecnością zamknięte serce.

Liturgia słowa ukazuje nam przede wszystkim Janowy opis Męki, a w nim paradoks – Skazaniec jest w istocie Panem sytuacji. Ludzie robią z Nim, co chcą, tylko dlatego, że dobrowolnie oddał się w ich ręce. Jego postawa tchnie łagodną stanowczością: Tak, jestem królem. W rezultacie narzędzie tortury staje się podwyższeniem, z którego Poszukiwacz rozproszonych przyciąga wszystkich do przebitego serca mocą największego argumentu miłości. Kończąca tę część celebracji modlitwa powszechna również ogarnia wszystkich ludzi: Kościół (podzielony, co w tym kontekście brzmi szczególnie gorzko), Lud Pierwszego Przymierza, wyznawców innych religii oraz ateistów, rządzących państwami (zgodnie z zaleceniem 1 Tm 2, 2), wreszcie różnego rodzaju „strapionych i cierpiących”. Módlmy się, najmilsi, do Boga Ojca wszechmogącego, aby oczyścił świat z wszelkich błędów, odwrócił od nas choroby, głód oddalił, otworzył więzienia, rozerwał kajdany, raczył dać bezpieczeństwo i szczęśliwy powrót podróżującym, zdrowie chorym, a umierających obdarzył zbawieniem.

Następuje adoracja wizerunku Ukrzyżowanego. Za pośrednictwem widzialnego znaku możemy nieśmiało dotknąć ran, w których jest nasze zdrowie. Tego dnia nie odprawiamy eucharystii, uczty Godów Baranka – zabrano Pana Młodego. Jednak otrzymujemy Go w sakramencie. Modlitwa po komunii przypomina, że nawet dziś nie koncentrujemy się na samej tylko Męce: Wszechmogący, wieczny Boże, Ty nam dałeś nowe życie przez błogosławioną śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, zachowaj w nas dzieło swojego miłosierdzia i spraw, abyśmy przez udział w tym misterium żyli zawsze dla Ciebie... Nie wspominamy śmierci bohatera z dawnych czasów. Rozpamiętujemy zwycięstwo Miłości, której śmierć nie była w stanie zatrzymać. Uobecniający swą ofiarę Pan jest Zmartwychwstałym. Żyje i ożywia. Dzięki temu nasze zanurzenie w święte słowa i znaki, w „przepaść Męki”, to odradzająca duchowa kąpiel.

Na zakończenie procesji do symbolicznego Grobu Pańskiego przewodniczący liturgii wypowiada słowa pełne ufności: Panie Jezu Chryste, nasze zmartwychwstanie i życie, podźwignij nas z grobu grzechów, nawiedź i napełnij duchową mocą. Dalszy ciąg oracji streszcza lekcję, jaką właśnie odbieramy: Spraw, abyśmy ugruntowani w wierze, nadziei i miłości mogli pojąć ze wszystkimi świętymi, jak wielka jest Twoja miłość. Pozostaje już tylko zapatrzeć się w Tego, którego żeśmy przebili, a który nie pamięta złego. Trwa święta cisza. Nabożeństwo nie tyle się kończy, co pozostaje w zawieszeniu aż do następnego wieczoru, do Wielkiej Wigilii.

Marek Kita

źródło: liturgia.pl